Konflikt, który wybuchł między polskim rządem a szefem NBP, a także między rządem a Unią Europejską, odzwierciedla fundamentalną kwestię globalnej orientacji polityki w czasach systemowego kryzysu finansowego i gospodarczego w skali całego świata. Najważniejszą w tym kontekście sprawą jest zasada wspólnego dobra, której bronić ma suwerenne państwo w konflikcie z wpływowymi prywatnymi interesami finansowymi. W ramach obecnej polityki Komisji Europejskiej i centralnego banku europejskiego (ECB) żaden kraj europejski nie jest w stanie obronić wspólnych interesów swojego społeczeństwa, ani też sformułować i zrealizować długoterminowego programu produktywnego wzrostu i inwestycji.
Bank ECB stał się w praktyce dyktatorską superbiurokratyczną agencją, która nadzoruje państwa członkowskie i pilnuje by nie miały one żadnego wpływu na politykę kredytową, finansową i gospodarczą, ponieważ jedynym kryterium polityki monetarnej tego Banku jest zaciskanie pasa, jako sposób na uzyskanie „stabilizacji”. Oznacza to konkretnie co następuje: według Traktatu z Maastricht deficyt budżetowy żadnego kraju nie może przekroczyć 3% pkb, a inflacja musi pozostać poniżej 2%. W celu osiągnięcia tego celu ECB żąda ścisłej polityki pieniężnej, jednocześnie zwiększając o 8% wartość pieniędzy w obiegu, co można określić jako przyczynę inflacji, przy czym w rzeczywistości procent ten jest dwa razy większy. W filozofii czy strategii ECB nie ma miejsca na takie pojęcia jak inwestycje, wzrost czy rozwój.
Jednocześnie zgodnie z zasadami wewnętrznego „rynku europejskiego” pozbawiona wszelkiej kontroli polityka „nabyć i fuzji” promowana jest w interesie elit finansowych Europy, głównie funduszy transakcji terminowych i inwestycyjnych. W całej Europie, szczególnie w Niemczech i we Francji, realizowana jest strategia wykupienia, przejęcia kontroli i nierzadko zniszczenia średniej wielkości przedsiębiorstw, banków kredytowych i oszczędnościowych, budynków mieszkalnych itp. Strategię tą porównać można do osiemnastowiecznej praktyki holenderskich i brytyjskich kompanii handlowych, które kierowane imperialistycznymi ambicjami przejmowały kontrolę nad całymi państwami, by zagarniać coraz nowe kolonie.
Dzisiaj, tak samo jak w przeszłości, motywem stojącym za tym kolonializmem, zwanym obecnie „globalizacją” są dwie rzeczy: po pierwsze, zapewnienie kontynuacji niekontrolowanego „biznesu” spekulacji finansowej, po drugie, zniszczenie władzy politycznej państwa narodowego jako instytucji, która potencjalnie może stawić opór starającym się o władzę prywatnym interesom finansowym.
Promowały one „wolny handel” za sprawą brytyjskiej i holenderskiej kompanii wschodnioindyjskiej i ustanowiły w Anglii na początku XVII wieku prywatne banki centralne, które zawsze starały się utrzymywać kontrolę nad rządami. To właśnie przeciwko takiemu systemowi kolonialnemu wywalczono niepodległość Stanów Zjednoczonych. Zwycięstwo tego kraju nad Imperium Brytyjskim w 1783 r. doprowadziło do ustanowienia pierwszego banku narodowego przez jednego z amerykańskich ojców założycieli, Aleksandra Hamiltona.
Pierwszy Bank Narodowy Stanów Zjednoczonych ustanowił prawdziwą suwerenność nowego kraju, dzięki przejęciu przez instytucję suwerennego rządu kontroli nad pieniądzem i kredytem z rąk prywatnych interesów finansowych. Od tego momentu zaczęła się walka między brytyjskim a amerykańskim systemem ekonomii politycznej; między systemem „niezależnych banków centralnych” a bankami narodowymi, działającymi zgodnie z pełnym znaczeniem tego słowa, tzn. emitującymi obligacje rządowe w celu inwestycji w infrastrukturę i inne prace publiczne.
To właśnie jest prawdziwym punktem spornym w obecnym konflikcie między rządem suwerennej republiki Polski a bankiem centralnym, nazywanym mylnie bankiem narodowym. Konflikt ten stał się nieunikniony w tak zwanym wieku „globalizacji”, która jest niczym innym jak tylko imitacją brytyjskiej polityki wolnego handlu z XIX wieku. W opozycji do polityki wolnego handlu zmobilizowany został w okresie administracji Lincolna amerykański system protekcji wspólnego dobra, który następnie stał się modelem dla polityki w Niemczech, Francji, Rosji, Chinach, Japonii i innych krajach.
Patrząc na to z historycznej perspektywy nie trudno zrozumieć, że konieczne jest natychmiastowe odrzucenie współczesnej formy wolnego rynku, zwanej „globalizacją” czy europejskim wewnętrznym rynkiem, w obronie interesów państwa narodowego i wspólnego dobra. Jak na razie wydaje się, że decyzja polskiego rządu o ograniczeniu władzy banku centralnego i ustanowieniu kontroli rządowej nad rynkiem finansowym wynika z dobrych pobudek.
Jednak droga do sukcesu w tej sprawie jest uwarunkowana w dwojaki sposób. Po pierwsze, znaleźć należy partnerów w walce o suwerenność narodową na arenie międzynarodowej. Po drugie, należy sformułować strategię rozwoju produktywnych sił gospodarki narodowej i światowej, co oznacza konieczność emisji długoterminowego kredytu państwowego przez prawdziwie narodowy bank służący wspólnemu dobru narodu. Plany te rozważać należy w kontekście grożącego nam krachu balonu spekulacyjnego, którego przykładem jest 2000 bilionów (sic) USD czysto spekulacyjnych derywatyw, spekulacja nieruchomościami i operacje funduszy transakcji terminowych.
Jeśli chodzi o pierwszy punkt, to należy podkreślić, że w celu opanowania i przejęcia kontroli nad dziką spekulacją, a także ustanowienia porządku monetarnego, finansowego i gospodarczego, który powinien być gotowy na moment „wielkiego krachu”, potrzebne jest nam porozumienie między krajami Europy, Stanami Zjednoczonymi, Rosją, Chinami, Indiami i Eurazją jako całością, by móc ustanowić nową architekturę finansową, nazywaną czasem nowym systemem Bretton Woods, np. w pracach amerykańskiego ekonomisty i męża stanu, Lyndona LaRouche’a.
Zasadą tego systemu są stałe kursy wymiany walut oraz długoterminowy kredyt na rozwój. Wprowadzenie takiego systemu rozważają niewielkie ale znaczące siły polityczne w Europie, w Rosji oraz w Chinach. W Stanach Zjednoczonych, z inicjatywy Lyndona LaRouche’a, toczy się w Partii Demokratycznej oraz w części Partii Republikańskiej intensywna debata polityczna na temat powrotu do prawdziwej tradycji amerykańskiej reprezentowanej przez Hamiltona oraz Roosevelta, szczególnie jego program „New Deal”. Myślące poważnie o uratowaniu gospodarki siły wokół polskiego rządu zyskałyby z pewnością z nawiązania kontaktu z tymi siłami, zarówno w Europie, jak i w Stanach Zjednoczonych.
Jeśli chodzi o drugi punkt, to ważne jest wyjaśnienie, iż obecne struktury europejskiej unii monetarnej oraz ECB osłabiają Europę zamiast ją wzmacniać. Wspomniany powyżej mechanizm fiskalnego zaciskania pasa nie pozwala na konieczne inwestycje w ulepszenie produkcji i wydajności, ale napięcia i sprzeczności w ramach systemu euro stają się z każdym dniem coraz trudniejsze do zniesienia. Konflikt między gospodarkami posiadającymi deficyt a tym, które mają nadwyżki stwarza sytuację, w której wszyscy tracą na długą metę. Dlatego też debaty o opuszczeniu strefy euro toczą się we Włoszech i Hiszpanii, we Francji i w Niemczech. Potrzebna jest więc strategia dla wzmocnienia Europy.
Szczególnie zaś europejski program rozbudowy infrastruktury, który obejmowałby szybkie koleje oraz pociągi z napędem magnetycznym, tzw. Maglev, nowoczesne elektrownie jądrowe, nowoczesne systemy oczyszczania ścieków oraz infrastruktura miejska, aby w ten sposób stworzyć podstawy odbudowy podstaw przemysłu opartego na technologiach XXI wieku. Takie przedsięwzięcie musi być koordynowane na poziomie całej Eurazji w celu rozwoju technologicznych i naukowych odpowiedzi na palące problemy wynikające z kurczących się zasobów naturalnych, braków energii, wody i żywności.
Ogromne ilości produktywnych inwestycji potrzebne są do zapewnienia zdolności społeczeństwa do poradzenia sobie z wyzwaniami przyszłej współpracy między Europą a Azją. Jedynie porozumienie między suwerennymi państwami kontrolującymi swoje finanse i kredyty za sprawą systemu prawdziwych banków narodowych, nie zaś banków centralnych, może zagwarantować sukces.
Dlatego też stanowisko polskiego rządu w stosunku do NBP jest jak najbardziej prawidłowe, musi jednak rozważone być w kontekście ogólnego rozwoju gospodarczego oraz sytuacji w całej Europie.